Wojtek siedzi w pociągu i patrzy przez okno na mijane pola i drzewa. Wiosna dopiero się budzi. Wśród drzew prześwieca czasem wstęga rzeki wijącej się w dolinie. Wojtek jedzie z rodzicami na wieś, do wujostwa i kuzynki Emmy Kilian wyrusza w drogę, a matka żegna go ze łzami w oczach. Szlak staje się coraz trudniejszy. W nocy Kilianowi śni się wojna i drapieżny ptak. Kiedy chłopiec dociera na szczyt, czuje, jakby świat należał do niego. Dostrzega rzekę, która ma swoje źródło w górach i później zmienia się w wartki potok. Sprawa nie jest jednak beznadziejna. Jedną z możliwych opcji, żeby korzystać z Internetu na wsi, jest skorzystanie z Internetu satelitarnego. Usługę tę proponuje przynajmniej kilka firm. Dokładne miejsce zamieszkania nie ma tu znaczenia. Wystarczy złożyć stosowne zamówienie, a pod wskazany adres przyjdzie niezbędny sprzęt. Natychmiast go zobaczyły i z krzykiem podpłynęły na głębszą wodę. - Niech pan odejdzie! - krzyczały - Nie wyjdziemy póki pan tu jest! Stary farmer zmarszczył tylko brew i mówi: - Nie przyszedłem tu po to żeby oglądać was pływające nago, ani po to żeby zmuszać was do wyjścia z wody nago, tylko po to żeby nakarmić aligatora. Jednym słowem remont starego drewnianego domu na wsi idzie na luzie, bez spiny i pośpiechu. Dom mieści się 100 km od Warszawy, we wsi Brzeziny (obok Stężycy). Do stolicy jedzie się szybką trasą nie wiele ponad godzinę. Na co dzień jednak można żyć w otoczeniu przyrody, pięknych widoków i czystego powietrza. Wolność i Miasto się bawi, szaleje, wyrzuca pieniądze, widzi cuda nad cudami, a co ma i co widzi wieś? Błoto, błoto i błoto. Ludzie na wsi są jak woły i konie. Nie mają wiele czasu na spanie, zjedzenie, bo zaprzęgają się do codziennej pracy, która mało popłaca, a siły zużywa. Ludzie na wsi dlatego tak szybko starzeją się garbią i W związku z obchodzonym 3 grudnia Międzynarodowym Dniem Osób Niepełnosprawnych Staromiejskie Centrum Kultury Młodzieży i Zespół Szkół Specjalnych nr 11 zapraszają na spektakl pt: "Nie ma jak na wsi", czyli swobodna interpretacja tekstów Wiktora Okrój. NpwXI7T. Dziki ogród Tak jak widać na załączonym obrazku, trochę zarośnięty jest ten mój warzywny ogródek w tym roku. Postanowiłam nie ingerować za bardzo w rośliny, które same się wysiewają, a są pożyteczne. Jeszcze jak ładnie wyglądają na zdjęciach i lubią je pszczoły, to zawsze znajdą u mnie miejsce. Co to za rośliny? Na przykład ogórecznik. Wabi mi pszczoły do ogrodu, daje piękny kontrast do tła z żółtego zboża i hmmm, zasłania ogórki 😀 które tu gdzieś, przysięgam, są… Z roślin samowysiewajacych się, w ogórkach rośnie jeszcze koper i chrzan, które potem oczywiście wykorzystuję do przetworów, oraz nagietki, które zadomowiły się przy fasoli. Co roku w wybranych przez siebie miejscach pojawia się też kolendra, którą najpierw jem w postaci natki, mrożę zapas na zimę, potem cieszę oko kolendrowym kwieciem przez całe lato i ucinam gałązki do letnich bukietów, a gdy uschnie, zbieram nasiona, które przecież też są jadalne, w formie aromatycznej przyprawy. ogórecznik i ogórki Nagietki wysiały się razem z maciejką w kilku innych miejscach ogródka, więc mam łąkę. Jedną z wielu w tym roku. Bo kolejną zafundowała nam Frozee, darując mi pewnego wiosennego dnia paczuszkę z napisem California Poppies Pozłotka kalifornijska, eszolcja kalifornijska, maczek kalifornijski (Eschscholzia californica) – gatunek rośliny z rodziny makowatych. Pochodzi z Kalifornii, popularny w uprawie ogrodowej. Kwiaty wyrastają na długich szypułkach, z barwnym, złotożółtym, błyszczącym okwiatem. Są stosunkowo krótkotrwałe, ale roślina wciąż wydaje nowe pąki i kwitnienie trwa od czerwca do września. Kwiaty odmian ogrodowych osiągają do 8 cm średnicy i miewają barwy odmienne od form typowych – np. białe lub purpurowe. Tak piszą na ten temat w Wikipedii, wyczytałam też, że ziele maczka kalifornijskiego działa baaaardzo uspokajająco 😉 Kilka informacji znalazłam również na stronie Świat Kwiatów. Tyle teorii, a jak w ogrodzie? Kwiaty rozchylają się gdy tylko ujrzą słońce, na noc zamykają, by rankiem znowu się przebudzić. Z połowy paczki powstała taka piękna łączka, którą chwalą sobie również stworzenia fruwające. o zachodzie słońca kwiaty się zamykają maki kalifornijskie dla porównania nasz rodzimy, zwykły mak polny Dalsza część ogrodu należy do szałwii muszkatołowej i lawendy. Tu też aż się roi od pszczół i trzmieli. Fajnie, że zagląda do mnie całe to bzyczące towarzystwo, nie muszę się martwić o zapylanie pomidorów czy papryki. szałwia muszkatołowa lawenda Po raz pierwszy mam tyle lawendy, że zaczęłam suszyć plony. To zasługa upalnego czerwca. W całym domu pachnie lawendą, na każdym „wolnym gwoździu” wisi fioletowy bukiecik przewiązany sznurkiem. Za rok planuję dosadzić więcej. Starość nie radość. Jak zacznę się zachwycać pelargoniami, proszę, niech ktoś mnie nawróci. Stary dom Stary dom to ciągła praca, zmiany, remonty, pomysły, ale też niekończące się możliwości. Jednego dnia planuję nową szklarnię, drugiego warsztat stolarsko-amatorski. Remontowanie to też ciągły bajzel i masa śmieci, które rosną nie wiadomo skąd. No właśnie, pewnego dnia zaczęliśmy się zastanawiać co możemy z tym zrobić, patrząc na tonę recyklingu, który wyprodukowaliśmy dosłownie w kilka dni. Zaczęliśmy od podstawowej rzeczy – koniec z butelkowaną wodą, od teraz pijemy kranówę. Tu na wsi, nie jest to jakimś wielkim wyrzeczeniem, woda z kranu jest po prostu dobra. Zastanawiam się, co będzie w mieście, bo nasza kranówka tam jest całkiem inna, śmierdzi chlorem itd, ciężko będzie się przyzwyczaić. Może jakiś dobry dzbanek filtrujący pomoże? Kuchnia tymczasowa już funkcjonuje, więc możemy całą ekipą lato celebrować na wsi. Reszta będzie się remontować „w międzyczasie”. Ze stodoły powyciągałam kilka fantów, które Bob określił mianem: „graty”, ale ja bym bardziej w „klasyki” celowała. Bo Boba potrzebowała pojemnej szafki na Bobowe sprawy, a moja stara biblioteczka z dzieciństwa wprawdzie wyglądała trochę źle, ale nie aż na tyle źle by nie dać jej drugiej szansy. Poza tym to bardzo praktyczny i pakowny mebel. I ładny w swojej prostocie. przed oczyszczeniem Tak to mniej więcej wygląda w efekcie końcowym. Właściwie została tylko oczyszczona, oszlifowana i pociągnięta olejem. Może kiedyś pokuszę się o odpicowanie drzwiczek, na razie z braku czasu na zajęcia kreatywne, musi zostać jak jest. Dodałam jeszcze czarne uchwyty na dole, żeby łatwiej było otwierać szafkę. Biblioteczka stoi u Boby w jej letnim pokoju i służy do przechowywania ubranek i zabawek małej. Letnie biuro na werandzie Weranda czekać będzie długo na swoja chwilę chwały i wyremontowanie. Tymczasem urządziłam sobie tam letnie biuro i pracownię. Taka moja prywatna przestrzeń robocza. Stara szklarnia – the END W czerwcu nadeszła nieuchronna zagłada starej szklarni, która została rozebrana na kawałki i złożona na kupkę. Myślę jednak, że materiał z rozbiórki wykorzystamy ponownie, bowiem mój plan na zagospodarowanie tarasu, by służył trochę jak stara szklarnia się kompletnie nie sprawdził. Taras jest od strony wschodniej. Pomidory w donicach czy zioła mają się tam w miarę dobrze, jednak przygotowanie jakichkolwiek rozsad w takich warunkach to czyste nieporozumienie. Niedawno wysiałam kolejny rzut sałaty i siewki są powyciągane niczym uszy pluszowego królika mojej Hani, to miejsce po prostu się nie nadaje. W głowie już powstał niecny plan na szklarnię w innym miejscu, żeby się gdzieś podziać z całym swoim majdanem roślinnym. Czosnek – wykopki i białe złoto (pietruszka) Nigdy nie miałam tak kiepskiego czosnku! Serio! No jakby mi ktoś go podmienił. Jedna skromna taczka czosnku tylko… No ale dobrze, że w ogóle jest, własny czosnek to wielki luksus, nawet większy niż własna pietruszka, która w tym roku kosztuje miliony. Chuchamy i dmuchamy na te nasze 3 grządki pietruszki, podlewamy i przemawiamy doń troskliwie 😀 Pomidory Na razie wszystko pięknie, och i ach, ale oto właśnie teraz zaczyna się pogoda jakiej nie lubię latem – ochłodzenie i wilgoć – zawsze wtedy, gdy pomidory zaczynają się rumienić i są już na dotknięcie ręki. Idealna pora na choroby grzybowe niestety – trzeba mieć się na baczności. Większość pomidorów mam z darowanych sadzonek, więc tak bardzo nie mogę się doczekać żeby wypróbować te wszystkie nowe odmiany… Te moje San Marzano upchnę do słoików w stylu Jamiego Oliviera z ostatniej włoskiej książki. A tak na marginesie, kiedyś sobie przysięgłam, że jak tylko Jamie napisze książkę z przepisami wege, przechodzę na wegetarianizm 😀 No i wykrakałam! Widziałam u niego na Instagramie zajawki nowej książki z przepisami roślinnymi. Czas szykować skrzynki z kapustą na zimę 😉 Papryka Muszę czekać aż papryki nabiorą właściwych kolorów, bo w ferworze wiosennego chaosu pozapominałam znaczników z opisami odmian, więc nie wiem co jest co. Pamiętam że Artist jest słodka, a reszta to jakaś tajszczyzna od kolegi Mateusza. Manual z opisem gdzieś mam, więc gdy tylko zaczną wyglądać tak jak powinny, nazwę je po imieniu 😉 Wolałabym nie zgadywać tego metodą organoleptyczną, mogłabym nie podołać. Kilka krzaczków Jalapeno też mam – tą przynajmniej rozpoznam bez mrugnięcia okiem, właśnie zaczął się na nią sezon i można podjadać do woli. W planach odnośnie papryki mam wyprodukowanie kilku słoiczków sosu chili słodko – kwaśnego, takiego w stylu azjatyckim, z jalapeno będzie zielony sos chili a jeśli będę mieć dużo słodkiej to zrobię sos z tego przepisu: sos paprykowy Macie jakieś super hiper turbo przepisy na paprykę/pomidory? Dawajcie w komentarzach! Aaaa i koniecznie jak ktoś ma dobry przepis na sos barbecue… Cukinie, dynie… Cukinie już rosną w najlepsze, staram się je przerabiać w miarę możliwości na bieżąco, a nadwyżki mrożę z przeznaczeniem na zimowe tarty. Z dyniami jeszcze czekam na identyfikację, bo podobnie jak z papryką zapomniałam o tagach! Soraya Nowość u mnie – cukinia Tondo Chiaro di Nizza, prezent z dalekiego Olsztyna 😉 Trzy siostry Three Sisters Garden – słyszeliście o takiej metodzie? Wiosną dostałam do ręki piękną, kolorową paczuszkę z takim właśnie napisem. Zgooglawszy temat, odkryłam że to właściwie taka uprawa współrzędna w stylu amerykańskim. Zasada jest prosta: siejesz obok siebie nasiona kukurydzy, fasoli i dyni, a gdy podrosną masz niewymagający interwencji ogród: fasola korzysta z kukurydzy jak z podpór i pnie się po niej do góry, a pnącza dyni tworzą rozłożysty dywan, uniemożliwiający rozrost chwastów. Fajne, co? Trzy Siostry (a właściwie dwie, bo dynia w kadr nie weszła) U mnie w ogródku jedna z sióstr jest trochę opóźniona – ta, która miała robić za dywan pod resztę żeby nie było problemu z chwastami. O ile fasola się kapnęła, że musi wejść na kukurydzę, która będzie służyć jej ramieniem, tak dynie amerykańskie się zbuntowały i rosną baaaardzo powoli. W przeciwieństwie do moich stałych odmian (Hokkaido czy Butternut Squash – te mają się znakomicie). Hokkaido Sezon ogórkowy Co tu dużo mówić. To jest TEN sezon. W ubiegłym roku był dramat, ten wynagradza potrójnie, a plony już upycham po słoikach. Owoce W ubiegłym roku był owocowy raj, więc siłą rzeczy w tym jest biednie. Tak biednie, że nawet truskawek nie pojedliśmy w zawrotnych ilościach, nie mówiąc już o robieniu przetworów. Czereśnie zapowiadały się na bogato i pewnie tak by było gdyby nie ten cholerny majowy przymrozek, który załatwił większość kwitnących kwiatów. Cała nadzieja w śliwkach, może w tym roku w końcu zjemy więcej niż jedną z własnego sadu 😉 Nie zawiodły jak co roku porzeczki – mamy w każdym kolorze oraz agrest – dziś przerabiamy je na soki. Z nowości dobrze mają się rokitnikowe krzewy, które zasadziłam w ubiegłym roku, jednak na owocowanie jeszcze grubo za wcześnie. To samo z morelą. O jeny, jak ja na nią czekam! Kadr jeszcze czerwcowy A to już lipiec Plany Jeszcze dziś zrobię rozsadę kilku odmian sałaty, bo oto jest początek lipca a ja zostałam bez sałaty! Granda i wstyd! Do gruntu wysieję też kolejny rzut fasolki szparagowej, rzodkiewki, rukoli i koperku. Do następnego! Są rzeczy,których się nie da... Fotoblog Archiwum Profil Obserwowani Kategorie Wyślij PM Dodaj do obserwowanych 2010/08/25 « następne poprzednie » Parametry zdjęcia Producent: EASTMAN KODAK COMPANY Model: KODAK Z650 ZOOM DIGITAL CAMERA Migawka: 1/60 sec Przesłona: f 2,8 Ogniskowa: 6,3 mm Flash: Flash, Auto-Mode ISO: 160 Informacje o wpisie Numer wpisu: 213 Data dodania: 2010/08/25 02:40:07 Komentarzy: 0 Fajne0 no i taka dupe na plecach przykleila mi moja siostra. mila, nie?ja wiem, zazdroscicie, nie kazdy ma taka kochana si9ostre co ci w pracy robi dupe z plecow: ma jak to na wsi rankiem, pachnie gownem i rumiankiem. Więcej wierszy na temat: Przyroda « poprzedni następny » Cienkie jak kwiatowy płatek słońce wynurzało się zza horyzontu. Przedzierało się przez chmury jak ktoś, usiłujący przecisnąć się przez wąskie przejście. Nieśmiało oświetliło pozbawiony skrzydła stary wiatrak, stojący wśród sosen na górce. Niewielki domek widniejący na tle szmaragdowej zieleni, po czym zawędrowało na podwórko. Tam, przed paroma chwilami wypuszczone z kurnika kury z gorączkowym gdakaniem kłębiły się, czekając na śniadanie. Dwie z nich z zapałem dziobało coś w trawie. W powietrzu unosił się zapach pierza. Przyczłapały też kaczki z opalizującymi zielonymi piórkami i eleganckimi czarnymi czepcami. Ogromna gęś zajęła się gonieniem psa po podwórzu. Ptak rozpostarł skrzydła i uniósł je tak wysoko, że niemal szybował nad ziemią. Pies skrył się w budzie w momencie, gdy gęsi dziób wystrzelił naprzód, żeby capnąć go w kark. Za podwórkiem w ogrodzie kwitły wysokie kwiaty, podobne do dumnych wartowników, trzymających straż w pełnym słońcu. Nad kwiatami i między drzewami unosiło się tysiące światełek , latający i wirujący balet owadów. Ich małe skrzydełka połyskiwały paletą barw i kolorów. Zbliżało się przepiękne popołudnie. Gdzieś w oddali słychać było warkot traktora, pracującego na jednym z poletek. A pod wieczór… Tessa50 Napisany: 2015-02-21 Dodano: 2015-03-02 10:08:47 Ten wiersz przeczytano 1250 razy Oddanych głosów: 38 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » rankiem (jak mówi wierszyk) - pachnie gównem i rumiankiem. Okazuje się, że po południu też może być fajnie. Dziś od 15 -tej, tak mniej więcej, mamy skażenie biologiczno-chemiczne. Jak twierdzi Danuśka, najlepiej poinformowana osoba w okolicy, pan krowi farmer K. wozi gnój. Podobno ze swojego drugiego rancza w S. Ale wiecie co? W gnoju to ja robiłam: wmężyłam się w gospodarstwo, ja, baba z miasta, która co prawda różne zwierzęta gospodarskie oglądała z bliska, ale nigdy niczego przy nich nie robiła. Mój mąż chował dużo zwierzaków: 2 krowy i jałówka to był standard. Przez długi czas były dwie klacze. Trafiało się po 5 bukatów na i świnie. Po 20-30 tuczników na raz + 2 maciory. Zwykle zasadnicze akcje przy tym wykonywał Starszy. Ja mu najwyżej pomagałam w przygotowaniu paszy i doiłam krowy. Ale jak Starszy lądował w szpitalu, to cały ten kram zostawał na mojej głowie i rękach przede wszystkim. (A do szpitala trafiał dość często) Tak, że wszystkie stajenno-oborowo-chlewniane smrody, łącznie ze smrodem kiszonki z wysłodków buraczanych znam na wylot. Ale ten smród długo namierzałam, co on zacz: pali kto co, jakiś oborowy kanał 10letni wywozi, czy ki pieron?! Po czym Starszy wychynął nieśmiało na dwór i orzekł - kurniki. No, to wiecie, zjadacze kurzych jajek fermowych i cycków drobiowych, co wy jecie? Nie wiecie. To gówno waliło chemią i dlatego było tak nierozpoznawalne. W każdym razie, w domu jest cuchnące krematorium, bo nie zdążyłam przed smrodem okien dopaść i pozamykać. W dodatku jeszcze Dziecko, jak zwykle, zostawiło za sobą ogon i wali smrodem na klatce schodowej przez 3 kondygnacje, od piwnic po strych i w spiżarce, gdzie mam okno na stałe uchylone. No i Starszy pocieszył, że będzie tak walić ze 3 dni, nawet jakby zaraz przyorał, co nie sądzę. Ale jak jutro nie przyorze, to szukam numeru do PIORiN-u i ochrony środowiska oraz Agencji. Ja dziś też walczyłam z gównem, na gnojniku tym razem. Polewałam ostro i równałam pryzmę. Starszy orzekł, że w tych temperaturach i suszy grozi samozapłonem. A suche to wszystko jak pieprz na wierzchu, od koziów są drewniane drzwiczki, więc lepiej, żeby się nie samozapalało. Jak dotąd nie ma żadnych zakazów odnośnie oszczędzania wody, więc lałam. Z przekonaniem, że to znacznie wyższa konieczność niż podlewanie pieprzonych trawników. Z innych doniesień to tak: W związku z tym, że są cholerne upały i że na noc się na szczęście ochładza, koty idą do piwnicy, a ja wszystko sru - na oścież. Skutek taki, że much w chałupie tyle, że mało oczu nie powybijają. (Ćmy i inne takie wyłapią koty, zanim pójdą na zesłanie) Tośmy z Dzieciem pomyśleli, żeby co, na szybkiego siatki w okna wkleić. Więc wkleiłam wczora z wieczora, w kuchni, a dziś już jej nie mam. Częściowo koteczek Areczek łapką-łapką, a częściowo - wczoraj naklejony rzep był uprzejmy spaść. Dziwne, że ubiegłoroczny odklejałam zawzięcie i z mozołem, aby ten nowy przylepić. (Analogiczna sytuacja nastąpiła z paskiem ledowym, który mi Dziecko wymieniało na nowy: stary zdarł się ze spodu kuchennej wiszącej szafki razem z tym białym, co na paździerzu widnieje. Natomiast nowy nie przylepił się w prośbą, ani groźbą. Pozostaje wziąć go na taśmę dwustronną, bo Dziecko już wlutowało) Wspominałam chyba, że nawiedziłam swego czasu moją ulubioną lecznicę (chyba jednak się zastanowię, czy nadal) w celu zakupienia piguł na robale dla kotów a 17 zet sztuka. Przy okazji chciałam dać szansę uśmiechniętemu chłopczykowi na zarobienie paru groszy uczciwą pracą zawodową, a nie tylko sprzedawaniem piguł, usiłując go namówić na obcięcie pazurów mojej Księżniczce. (Księżniczka jest szpakami karmiona i doskonale wie, kogo może użreć - mnie owszem, ale weta żadnego nigdy, ani grumera, ani Dziecka). Uśmiechnięty chłopczyk nie jest jednak do uczciwej pracy stworzony i woli zagadywać zęby oraz sprzedawać piguły. Skończyło się na tym, że wcisnął mi w strzykawce centymetr jakiegoś środka uspokajającego. Nazwy oczywiście nie zdradził, bo po co mi ona. Kazał podać z pysznościami i po półgodzinie można strzyc i golić do woli. Tak się złożyło, że zlokalizowałam u Księżniczki wczoraj kleszcza w dolnej wardze. Pierdolec i panika rzuciły mi się na mózg i rozum odebrały, a ja rzuciłam się tego kleszcza usuwać. Natychmiast. Usunęłam. Księżniczka się rozdarła kwikiem straszliwym, a ja dostałam zjebkę od Dziecka, że się nad psem pastwię, bo mogłam dać to cudo od weta i byłoby 2 w 1. Ponieważ usteczka Księżniczki wymagały dokładniejszej dezynfekcji i oględzin - zdecydowałam się zaaplikować. Naszpikowałam kilka kawałeczków kotlecika, które Księżniczka połknęła hurtem. Po czym spadła z ławki i zaczęła zarzucać dupskiem. Stwierdziłam, że już pewnie jest gotowa i zabrałam się za pazury. Jak tylko zobaczyła cążki od razu ożyła, wykrzesała z siebie resztki sił i mnie chapnęła paszczą. Ale za chwilę było jej już wszystko jedno. Dziecko trzymało na kolanach, ja cięłam. Prawdę mówiąc ucięłabym więcej, gdyby Dziecko nie panikowało, że za dużo. Po czym Księżniczka została położona na kocyku na podłodze. Po czym Dziecko stwierdziło, że teraz to ona się na bank zleje, więc wyniosłam ją na trawkę. No i zlała się prawie leżąc na twarzy. Potem jeszcze 2 razy była wynoszona. I w tym momencie to już nie jest śmieszne, bo nie było jej przynajmniej do momentu, gdy spadłam z krzesła i poszłam kontynuować spanie na łóżko, wyłączywszy uprzednio korniszony, które zapewne upasteryzowały się na miękko. Dlatego nie wiem, czy ten gabinet jest nadal moim ulubionym. W każdym razie na pewno nie uśmiechnięty chłopczyk, bo już wcześniej stwierdziłam u niego wdupiemanie. (Kotu sikającemu krwią pasuje chyba jakieś badania zrobić, a nie tylko dać zastrzyk i tabletki) Ilość zwierząt się powiększa. Ostatnio o fruwające. Mamy własne szerszenie. Jeszcze nie wiem gdzie, ale założyłam, że się dowiem. Istnieje domniemanie, że gdzieś na strychu. Strych ci u nas wentylowany naturalnie, więc z wlataniem i wylataniem kłopotów nie mają. Najczęściej spotykane są pod żarówką nad wejściem oraz na klatce schodowej. Zdarzył się też jeden w moim pokoju i w kuchni, ale ten przywędrował z klatki został dziś, z dużym poświęceniem wstępnie spenetrowany (przy okazji zrzucania z balkonu pędów glicynii) ale nic nie stwierdzono. Wieczorem u kóz była masakryczna masakra, więc znowu musiałam powalczyć z gównem. Po usunięciu posadzka była tak gorąca, że parzyła prawie przez służbowe obuwie (tzw. buty wysokognojne)To znowu podciągnęłam wąż i lałam. Koza też człowiek i się jej należy. Zwłaszcza jak jest łaskawa dawać takie fajne mleczko do kawusi i na w tym czasie spacerowały po podwórzu i uprzejmie napierniczały się z dyni. A dziewczynki przysłały mi takie śliczne ciasteczko regionalne: Regionalne, bo na tym czekoladowym krążku jest napis Ardennes oraz rysunek dzika, który jest symbolem Ardenów. No i wpiernicza się te ciasteczka na łonie przyrody zurbanizowanej. A dooopa.... I nie wiem co na to Montignac, ale że to chyba Francuz, to pewnie by zezwolił....Wyjatkowo... PS. Z tym szukaniem numeru to takie strachy na lachy. Jeszcze nigdy na nikogo nie nakablowałam. Choć bardzo by się należało takiemu jednemu, który sprzedaje "ruską" wódę z plastykowego kanistra na kieliszki i na krechę oraz za ostatnie pożyczone pieniądze. I go nie interesuje, że te pieniądze były pożyczone na lekarstwo dla natomiast wyżyłam się na panu dyspozytorze od prundu - mieli wyłączyć o 19-tej. O 17-tej ciasto na pizzę zaczęło mi wyłazić z gara i wtedy wyłączyli. I pan się/ mi tłumaczył, że wcześniej skończyli. Co mnie akurat guzik obchodzi. Jak skończyli, to niechby leżeli pod słupem i się opalali. Bo jak jest obwieszczenie że od tej-do tej, to każdy jakoś planuje. Nie ma to jak wakacje na wsi Witaj na największym portalu ze śmiesznymi obrazkami i filmikami w Polsce Jak się tu znalazłeś to zapewne szukałeś śmiesznych filmików lub, obrazków . Najważniejsze, że trafiłeś do nas, bo to wszystko znajdziesz właśnie na Nasza strona portalu to jak i największy zbiór z najnowszymi obrazkami i filmikami. Zobacz Nie ma to jak wakacje na wsi za darmo, bez żadnych ukrytych opłat w formacie graficznym. Znajdziesz tu wiele wiele innych śmiesznych obrazków. Nie pozostaje nam już nic innego jak zaprosić Cię do przeszukania naszych pozostałych kategorii. Wierzymy, że dzięki obrazkowi Zobacz obrazek Nie ma to jak wakacje na wsi polubisz nasz portal ze śmiesznymi obrazkami, bo to właśnie dla takich ludzi jak Ty nasi Moderatorzy oraz Administratorzy całą dobę starają się uzupełniać nasze kategorie z obrazkami i filmikami po to żeby (Wy) pasjonaci obrazków mieli okazję zobaczyć najnowsze i najlepsze obrazki i filmiki. Tak więc dla przypomnienia, oglądasz właśnie Nie ma to jak wakacje na wsi, który został dodany do naszego portalu przez DaVeB do kategorii Śmieszne Obrazki dnia 2020-04-20. Zapraszamy także do obejrzenia innych śmiesznych obrazków. Znajdziecie u nas najnowsze śmieszne filmiki i śmieszne wpisy z internetu i nie tylko.

nie ma to jak na wsi rankiem